Piłkarskie życie rodziny Łapińskich. „Chciałbym pójść w ślady wujka Tomasza”

Tomasz Łapiński, jedna z legend Widzewa Łódź i wielokrotny reprezentant Polski, prawdopodobnie doczekał się w rodzinie swojego następcy. Przynajmniej kogoś, kto chociaż w części nawiąże do jego sukcesów. 19-letni Szymon rozpoczął właśnie swój pierwszy sezon z seniorami. Jest podstawowym napastnikiem Wigier Suwałki.

Przed Szymonem Łapińskim daleka droga, żeby zbliżyć się poziomem, jaki w przeszłości prezentował jego wujek, który zdobył dwa tytuły mistrzowskie z Widzewem Łódź, grał w Lidze Mistrzów i wywalczył także Superpuchar Polski. Był srebrnym medalistą igrzysk olimpijskich w Barcelonie. 36 razy zagrał z orzełkiem na piersi. Szymon, póki co, może pochwalić się kilkoma meczami w Fortuna 1 Lidze. – Chciałbym pójść w ślady wujka, zrobić taką karierę jak on, osiągnąć równie wielkie sukcesy. Bo sukcesów mogę mu tylko pozazdrościć. Z wujkiem niejednokrotnie rozmawiałem o piłce. Pytałem o wiele spraw. Na ile mógł, to pomógł, poradził. Słuchałem z uwagą, bo dostawać wskazówki od kogoś takiego jest miłe. Książki, którą napisał, „Szmata”, jeszcze nie czytałem, ale mam taki zamiar. To mój cel na niedaleką przyszłość – mówi Łączy Nas Piłka zawodnik.

Piłka pasją rodziny

Nie jest on jedynym Łapińskim, który próbuje bądź próbował swoich sił w piłce. Starszy brat Przemysław (rocznik 1986) już nie gra. – Postanowił zakończyć karierę zawodnika. Gdy przed laty wrócił do Mamr Giżycko, to grał bardziej rozrywkowo. Łączył to z pracą w wojsku, bo jest wojskowym. Był dobrym obrońcą, występował z Wigrami w drugiej lidze. Nauczył mnie wszystkich podstaw piłki. Moim najważniejszym nauczycielem był i do tej pory jest ojciec. Też kiedyś chciał być piłkarzem, jednak w moim wieku już dał sobie z tym spokój – podkreśla Łapiński junior.

Ojciec Szymona, w przeciwieństwie do syna, mógł oglądać mecze Tomasza Łapińskiego. Kiedyś trzymał kciuki za brata, dziś kibicuje i wspiera potomka. – Tata nawet nas nie porównuje, choćby dlatego, że mówimy o różnych pozycjach. Wujek to obrońca, a ja napastnik – tłumaczy zawodnik Wigier.

Co ciekawe, mając nazwisko Łapiński, wcale nie odczuł, że w czymś mu to pomaga. – Do wszystkiego doszedłem sam ciężką pracą i grą. Na początku nawet nie wszyscy wiedzieli, że jesteśmy rodziną. Dopiero niedawno wyszło to na jaw. Coraz więcej ludzi wiąże fakty, od kiedy występuję w pierwszej lidze – stwierdza Szymon Łapiński.

W Suwałkach wcale nie taki młody

19-latek rok temu został przez Jagiellonię Białystok zgłoszony do rozgrywek PKO Ekstraklasy. Za sobą miał grę w juniorach „Jagi”. To była szybka okazja sportowego awansu, bo zaledwie rok po tym jak trafił na Podlasie. W ekstraklasie szansy nie dostał, ale dostał ją w Wigrach Suwałki.

– Niby to szczebel niżej, ale będę mógł się ogrywać, rywalizując z seniorami. Spodziewałem się, że w pierwszej lidze potrzebne jest dobre przygotowanie fizyczne. To mocna liga, każdy z każdym może tu wygrać. Ścisk w tabeli jest niemiłosierny, między nami są bardzo małe różnice punktowe. Rozwój – to najważniejsza rzecz dla młodych zawodników. Chcę robić coraz lepsze liczby w Wigrach i mieć duży wpływ na wyniki zespołu – przyznaje nastolatek.

Ten zespół słabo rozpoczął sezon, by w kolejkach 4-6 wygrać wszystkie mecze. Ostatnio karta odwróciła się na niekorzyść suwalczan. – Jesteśmy bardzo młodą drużyną. Udało nam się odnieść trzy zwycięstwa z rzędu i – jak to bywa w przypadku młodego zespołu – zdarzyła się seria trzech porażek. Nie ma jednak takiej serii, której nie da się przerwać. Mam nadzieję, że nadal będziemy szli w dobrym kierunku. A ja dodam, że w Wigrach wcale nie czuję się młodo. Wielu zawodników jest ode mnie o dwa, trzy lata starszych albo w moim wieku – wyjaśnia Łapiński.

Trener Adam Fedoruk często korzysta z usług nastoletniego snajpera. Dzięki temu oswaja piłkarza z tym, co go czeka w poważnej piłce. – Mało kto w takim wieku wychodzi regularnie w podstawowym składzie w pierwszej lidze. Szymon fizycznie nie jest jeszcze w stanie funkcjonować przez 90 minut. U nas nie gra całych spotkań, co stanowi normę, jeśli chodzi o tak młodych graczy. W tym czasie potrafi się mocno skupić i wytrzymywać dużą intensywność meczu – charakteryzuje swojego podopiecznego Fedoruk.

Najważniejszy pierwszy krok

Trener uważa, że młody Łapiński ma dobre perspektywy. – Ale jego rozwój piłkarski musi iść w parze z rozwojem fizycznym. Na ten moment nie udało nam się dobrze tego zsynchronizować. Braki fizyczne są widoczne w kontakcie z rosłymi środkowymi obrońcami. I w takiej grze kontraktowej nie radzi sobie. Miał kilka obiecujących przebłysków, kiedy utrzymywał się przy piłce, wdał się w drybling, podawał w tempo. Widać, że rozumie futbol. Pamiętajmy, że mówimy o zawodniku przyszłościowym. Na treningach mocno pracuje, w dodatku zostaje po zajęciach, by jeszcze poćwiczyć. Jest świadomy, że musi w swój rozwój włożyć dużo pracy, jeśli chce w jakimś stopniu dorównać wujkowi – mówi trener drużyny z Suwałk.

– Nie wypada mówić, że robię karierę, bo to moje pierwsze poważne kroki w piłce… – wtrąca młody zawodnik. Czas pokaże, czy nazwisko Łapiński nadal będzie dużo znaczyć w polskim futbolu.

Mateusz Ciecierski

Piotr Tworek: Mamy Wartę, jaką chcieliśmy!

– Nasz plan na Wartę przedstawiliśmy na pierwszych odprawach. Zwizuowaliśmy go piłkarzom, daliśmy przykłady z meczów. Zespół uwierzył w naszą wizję. Na boisku widać tę wiarę – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka trener Warty Poznań Piotr Tworek. „Zieloni” po 10. kolejkach są liderem Fortuna 1 Ligi.

Dawno już o Warcie nie mówiło się tyle dobrego, co obecnie.

Cieszę się, że Warta, którą zawsze uważano za biedną siostrę Lecha Poznań, wbrew tradycji i roli, którą odegrała w polskiej piłce, traktowano ją po macoszemu, patrzono na nią z przymrużeniem oka, utożsamiano z sumą nieszczęść, ma swoją chwilę chwały. Zachłyśnięcie się? Myślę, że nam to nie grozi, bo twardo stąpamy po ziemi. Tym bardziej po porażce w I rundzie Pucharu Polski z GKS-em Katowice. Uważano nas za faworyta, a znów potwierdziło się, jak przewrotna bywa piłka. Gdy gramy co kilka dni, sytuacja ciągle się zmienia, dlatego nie przykładamy większej wagi do pozytywnych słów, jakie zewsząd napływają. Z naszych małych sukcesów będziemy cieszyć się w wąskim gronie.

Małe sukcesy, czyli?

Dobra atmosfera w zespole, dobrze wykonany trening, zwycięstwo, urodziny któregoś z nas. To są drobne, rodzinne sprawy, niezwykle istotne dla nas.

Kiedy narodził się duch Warty?

Wszystko tak naprawdę zaczęło się pierwszego dnia w trakcie okresu przygotowawczego. Wtedy zaczęły tworzyć się podstawy drużyny. Ci piłkarze na samym początku zapewne nie byli w stu procentach przekonani, w którą stronę będziemy ewoluować. Dotyczy to zarówno zawodników, którzy zostali po poprzednim sezonie, jak i tych, którzy pierwszy raz przekroczyli progi klubu. Można powiedzieć, że w tamtych początkowych chwilach byliśmy świadkami narodzin zespołu funkcjonującego w obecnym kształcie. Budowaliśmy od nowa. Ostatnie tygodnia pokazały, że to jest to, czego chcemy.


Warta ma swój styl, którego nie zmienia niezależnie, czy gra w Grodzisku Wielkopolskim, czy na wyjeździe. Na bazie tego można budować optymizm na kolejne mecze?

To, o czym pan mówi, jest wielką zasługą całej drużyny. Wiecie, jak to jest z nowymi zawodnikami, uczącymi się nowego stylu. Oni muszą mieć pełne przekonanie, że to co robią, ma sens. Posiadać odpowiedni ku temu charakter. Nasz plan na Wartę przedstawiliśmy na pierwszych odprawach. Zwizuowaliśmy go piłkarzom, daliśmy przykłady z meczów. Zespół uwierzył w naszą wizję. Na boisku widać tę wiarę.

Czym taka gra się charakteryzuje?

Wysoki pressing przez 90 minut, walka o każdy metr na boisku. To kosztuje dużo zdrowia, siły. Nikt nie stosuje półśrodków. Przekonaliśmy piłkarzy w sens nowej strategii, musieli zmienić myślenie, jeśli chodzi o taktykę. Dzięki temu przeszli pozytywną metamorfozę.

Dla wielu kibiców pozycja Warty jest dużym zaskoczeniem. Jednak, gdy przeanalizuje się skład pańskiej drużyny, zwłaszcza środek pola, gdzie występują Mariusz Rybicki, Mateusz Kupczak, Łukasz Trałka, Robert Janicki, Michał Jakóbowski, już o zaskoczeniu nie może być mowy.

Kilka tygodni temu Rybicki był „schowany w szafie” Odry Opole, w której strzelił tylko trzy gole. Janicki w pierwszych kolejkach poprzedniego sezonu „grzał ławkę”, dopiero końcówkę miał dobrą. Gracjan Jaroch spadł z Bytovią Bytów. Nikt ich plus Bartosza Kieliby, Nikodema Fiedosewicza nie traktował tak jak teraz. Słyszymy: „Ale fajni ci chłopacy”, co świadczy tylko o dużych rezerwach moich piłkarzy. Wydobyli z siebie rezerwy. Mamy solidną pierwszą linię, bardzo mocny środek. Muszę podkreślić dojrzałą rolę, jaką odgrywają w Warcie środkowi pomocnicy, decydujący o całej arytmii gry. Mam nadzieję, że nie staniemy w miejscu, że wskoczymy na jeszcze wyższy poziom. A my, sztab, postaramy się wydobyć z zespołu ukryte pokłady potencjału.

Janicki osiągnął chyba życiową formę?

Ewidentnie sprzyja mu nasza forma pracy, on się w tym dobrze odnajduje. Jestem bardzo zadowolony widząc, że moi zawodnicy pokazują duże możliwości. Za nami dopiero dziesięć kolejek. Prawdziwy charakter drużyny ukaże się w przypadku zawahania formy. Dopiero taka sytuacja wszystko zweryfikuje. Trzeba umieć szybko podnieść się w obliczu kryzysu, a ten jest w piłce nieunikniony.

Rozmawiał Mateusz Ciecierski

Skuteczny Karbownik. Żaden Polak nie podaje z taką dokładnością jak młodzieżowiec Legii

Michał Karbownik w tym sezonie debiutuje na boiskach PKO Ekstraklasy, a mimo to spisuje się lepiej niż dobrze. Młodzieżowy reprezentant Polski nie dość, że ma na koncie sześć asyst, to jeszcze podaje najdokładniej ze wszystkich Polaków. Ta i inne statystyki tylko potwierdzają, że debiutant nie czuje na boisku skrępowania w rywalizacji z o wiele bardziej doświadczonymi przeciwnikami. Przez swój brak ograniczeń już zbiera pierwsze efekty.

Karbownik przebojem wdarł się na boiska PKO Ekstraklasy. W pierwszym składzie Legii Warszawa zadebiutował w 6. kolejce przeciwko Łódzkiemu Klubowi Sportowemu. I już w pierwszym występie w pierwszym zespole zanotował asystę. Miał udział w bramce także w kolejnym spotkaniu – wyjazdowym z Rakowem Częstochowa, kiedy podawał do Jarosława Niezgody. Karbownik z kolejki na kolejkę rozkręcał się. Do czasu zawieszenia rozgrywek wystąpił w 19 ligowych spotkaniach, zaliczył sześć kluczowych zagrań, efektem których były gole. Mało tego, jest liderem wśród polskich zawodników w statystyce: liczba celnych podań.

Oto piłkarz łączący czasy

Zawodnik warszawskiego klubu dopiero co niedawno skończył 19 lat, a liczby przeczą jakoby była mowa o nowicjuszu w ekstraklasie. Choć wcale nie rozegrał on najwięcej meczów spośród wszystkich ligowców, to siedemnaście występów w wyjściowym składzie oraz dwa w roli wchodzącego, wystarczyło mu był najlepiej podającym Polakiem na poziomie ekstraklasy. Swoich kolegów obsługiwał celnym zagraniem 325 razy. Za nim są tak doświadczeni gracze jak Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok oraz Jakub Czerwiński z Piasta Gliwice. Obaj podawali celnie 319 razy.

– To jest zawodnik wszechstronnie uzdolniony. Ma dobrą motorykę, wydolność, technikę. Można go włożyć w ramy piłkarza łączącego teraźniejszość i przyszłość. Piłka nożna zmierza w kierunku coraz większej wszechstronności zawodników. Taki piłkarz przyszłości musi dysponować motoryką, umiejętnością rozwiązywania sytuacji boiskowych niezależnie od tego na jakiej pozycji gra, czy w jakim systemie. „Karbo” ze względu na swoje atuty nie wykazuje w meczu objawów zmęczenia. A im większe zmęczenie, tym większa niedokładność – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka dyrektor Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa Jacek Zieliński.

W przypadku Karbownika kluczową rolę odgrywa czas reakcji. Grając z boku defensywy, ma go więcej. Trzeba przy tym zaznaczyć, że lewa obrona nie jest wcale nominalną pozycją 19-latka. – Michał równie dobrze spisywałby się na pozycji numer osiem. Przecież cały czas grał w środku pomocy. Od środkowego pomocnika wymaga się szybkiego przetwarzania i zbierania informacji z boiska. W tym sektorze boiska czasu na decyzję nie ma tyle, co z boku obrony – podkreśla Zieliński, który w przeszłości był środkowym obrońcą klubu z Łazienkowskiej.

Skuteczność wbrew logice

A propos Legii: to właśnie trener Aleksandar Vuković uznał, że u niego Karbownik będzie odpowiadał za lewą stronę bloku obronnego – Michał był dla nas rozwiązaniem tymczasowym na lewej obronie. Jednak to w jaki sposób się tam pokazał, sprawia, że został naszą pierwszą opcją na tej pozycji. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości zagra w środku pola. Ale docelowo będzie lewym obrońcą. Ma cechy, które predysponują go do gry właśnie tam. To w tej chwili najbardziej optymalna pozycja dla niego – przyznał w programie „Liga+Extra” Vuković.

To w rezerwach Legii oraz w meczach reprezentacji Polski U-19 młody piłkarz był najczęściej ustawiany właśnie w drugiej linii. – Atuty? Duża przebojowość i umiejętność skutecznego dryblingu z wykorzystaniem warunków fizycznych. Unikatowe połączenie wydolności i szybkości stawia go na wysokim poziomie pod względem motoryki. Do tego dochodzą nietuzinkowe umiejętności piłkarskie – charakteryzował swojego podopiecznego ówczesny selekcjoner kadry do lat 19 Bartłomiej Zalewski, który powierzył nawet Karbownikowi opaskę kapitańską.

Zatem i w kadrze, i w lidze, „Karbo” szybko wyrobił sobie mocną pozycję. Przekonał trenerów swoimi umiejętnościami. Pozostałych przekonał jakością gry, czyli asystami i skutecznością podań. – Co jest charakterystyczne dla lewej obrony to… dużo strat – przekonuje tymczasem Zieliński. – Piłkarz występujący na tej pozycji musi bardziej ryzykować niż środkowy obrońca tudzież defensywny pomocnik. Ma za zadanie częściej dośrodkowywać, a nie jest łatwo posłać precyzyjną piłkę na głowę czy nogę kolegi w pełnym biegu. Lewa obrona bardzo mocno uwypukla cechy motoryczne, jakimi dysponuje Michał.

Zachód pyta

Karbownik już w tak krótkim czasie zdążył pokazać się z bardzo dobrej strony na ligowej scenie, co będzie zatem dalej? W jego sprawie Legia dostaje zapytania z zagranicznych klubów. Padają rekordowe kwoty, jeśli chodzi o sprzedaż młodego zawodnika z PKO Ekstraklasy. Zagraniczne kluby szybko dostrzegły, że przed Karbownikiem przyszłość, o czym wspomniał Zieliński. – W programie „Prosto w Szczenę” Matthijs de Ligt mówił o filozofii, ogólnie szkoleniu Ajaxu. Tam piłkarz gdy wchodzi do seniorów jest gotowy grać na różnych pozycjach. Taki de Ligt do 15 roku życia grał jako środkowy pomocnik, nabierając umiejętności technicznych. Uczył się jak podejmować szybkie i trafne decyzje w trakcie rywalizacji. Dzięki temu został lepszym stoperem. Z kolei Frenkie De Jong od początku był bardzo dobry w środku, więc jeden sezon spędził w rezerwach w obronie obok De Ligta. Nauczył się bronić. Kiedyś wszechstronność nie była taką zaletą, ci najbardziej wszechstronni najwięcej tracili. Istotna była bowiem specjalizacja. Dziś wracamy do czasów wszechstronności – puentuje były obrońca Legii.

Mateusz Ciecierski

Adam Frączczak: Nie wyobrażam sobie życia bez piłki

Adam Frączczak w Pogoni Szczecin jest od 2011 roku, ale choroba i kontuzje sprawiły, że ostatnio zamiast liderem, stał się rezerwowym. – Mam nadzieję, że jak wznowimy rozgrywki, to ze zdrowiem będzie wszystko w porządku i znów wywalczę sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Zwłaszcza, że musimy być przygotowani na maraton meczów, bo będziemy grali co kilka dni – twierdzi 32-letni napastnik.

Rozpoczęliście przygotowania, by dokończyć sezon. Jak wyglądają?

Na razie codziennie wypełniamy ankiety, które wysyłamy do naszych lekarzy. Jest tam mnóstwo pytań dotyczących naszego zdrowia. Pytają nas przede wszystkim o objawy, które mogłyby świadczyć o zakażeniu koronawirusem. A więc czy mamy kaszel, katar, problemy z oddychaniem, czy dokucza nam ogólne zmęczenie i mamy siniaki na nogach. Tym ostatnim byłem zaskoczony, ale okazuje się, że to też może świadczyć o zakażeniu wirusem. Dwa razy dziennie, rano i wieczorem, mierzymy też temperaturę. Ten tydzień będziemy jeszcze trenować indywidualnie, jak przez ostatni miesiąc, ale w kolejnym mamy rozpocząć zajęcia w dwójkach na boisku. To jednak bardziej będzie bieganie niż ćwiczenia z piłkami. Następnym krokiem ma być zrobienie testów na koronawirusa. Wtedy wiele może się wyjaśnić. Powinna zapaść decyzja o treningach w grupach, ale chyba wciąż bez kontaktu. Tak jak to wygląda teraz w Bundeslidze. Mam nadzieję, że wszystko będzie szło po naszej myśli i kolejne decyzje będą nas przybliżały do wznowienia rozgrywek.

Jesteście poddani kwarantannie?

Jeśli chodzi o izolację, to mamy ograniczać kontakt z ludźmi. Zagraniczni piłkarze już siedzą w domach, trenują na rowerkach stacjonarnych i mają treningi online. Wychodzimy pobiegać, ale najlepiej robić to w ustronnych miejscach. Musimy być bardzo ostrożni i świadomi, bo szkoda byłoby jednym głupim krokiem zmarnować wysiłek całej drużyny. Jeszcze tydzień czy dwa powinniśmy wytrzymać, skoro już tak długo siedzimy w domach. Trzeba uważać, bo gdyby choć jeden z nas zakaził się wirusem, to zaczną się komplikacje, których wszyscy chcemy uniknąć.

Na przełomie 2018 i 2019 roku, po usunięciu guza w przysadce mózgowej, dużo czasu spędził pan w domu. To sprawiło, że teraz łatwiej jest siedzieć w czterech ścianach?

Pewnie tak, choć tych sytuacji nie da się porównać. Wtedy było trudniej przede wszystkim dlatego, że drużyna normalnie trenowała i rozgrywała mecze, a ja nie mogłem z nimi być. Teraz wszyscy siedzą w domach. Poza tym wtedy wielu rzeczy nie mogłem robić, a teraz dzień naprawdę szybko mija. Na pewno nauczyłem się planować, bo to pomaga i nie ma wtedy czasu na niepotrzebne zastanawianie się, co będzie dalej. Po śniadaniu mam trening, a potem pomagam synowi w lekcjach. Gdy robi je sam, poczytam książkę lub podszkolę się z angielskiego. Potem obiad, chwila relaksu i ćwiczę z synem, który jest w akademii Pogoni. Następnie czas na mój trening, kolacja i dzień się kończy. W niedzielę zwykle leniuchowaliśmy, poświęcaliśmy cały dzień na relaks, książki i fajne seriale.

W Pogoni chcecie grać, bo z klubów dochodzą różne sygnały?

Ja na pewno tęsknię za powrotem na boisko. To moja pasja. Czytałem, że w Hiszpanii jeden z piłkarzy powiedział, że nie zamierza grać i komentarze były raczej negatywne. Rzeczywiście słyszę, że kluby w ekstraklasie są podzielone i nie wszystkie chcą wracać na boisko. Mnie bardzo brakuje treningów i meczów. Zdaję sobie sprawę, że dokończenie sezonu niesie za sobą ryzyko, choć mniejsze bezpośrednio dla piłkarzy, którzy są wysportowani, zdrowi i silni. Łatwo jednak zakazić kogoś innego, kto już może mieć większe problemy z przezwyciężeniem choroby. Piłka nożna jest tylko rozrywką dla ludzi, nie jest najważniejsza na świecie, ale my ją kochamy. To też nasza praca, choć akurat aspekt finansowy jest gdzieś daleko z tyłu.

Nie wszyscy piłkarze chcieli się jednak zgodzić na obniżkę kontraktów. Jak to było w Pogoni?

Wszyscy wiedzą, że piłkarze dobrze zarabiają i nawet jeśli przez pół roku dostaną tylko połowę pensji, to nie umrą z głodu. Tu bardziej chodzi o komunikację w klubie. Szczera indywidualna rozmowa jest najważniejsza. W Pogoni przekaz od działaczy do nas był właściwy. Zrozumieliśmy nie tylko sytuację klubu czy ekstraklasy, ale kraju i całego świata. Dramaty mogą przeżywać ludzie, którzy tracą pracę i mają problemy, by przeżyć do pierwszego. Piłkarze na razie spokojnie sobie poradzą.

Po wspomnianej operacji wrócił pan na boisko, ale kolejne kontuzje sprawiają, że nie może pan wywalczyć miejsca w podstawowej jedenastce.

Rzeczywiście, mam ostatnio pecha. Jak wróciłem na początku tego sezonu, to już w pierwszym występie skręciłem kostkę i pauzowałem dwa miesiące. Kiedy doszedłem do siebie, walczyłem o miejsce w podstawowym składzie, ale byłem głównie rezerwowym. W przerwie zimowej wszystko szło dobrze aż do ostatniego sparingu przed ligą. Pojawiły się problemy z mięśniem dwugłowym, a nawet bardziej z rwą kulszową. Przy takim urazie potrzebny jest czas. Zastanawiam się, dlaczego tak jest, ale nie ma jasnej odpowiedzi. Wcześniej właściwie nie miałem kontuzji, a teraz przytrafiają mi się częściej. To część tego sportu, choć brzydsza, to trzeba sobie z nią radzić. Mam nadzieję, że jak wznowimy rozgrywki, to ze zdrowiem będzie wszystko w porządku. Zwłaszcza, że musimy być przygotowani na maraton meczów, bo będziemy grali co kilka dni.

Jest pan w Pogoni już dziesiąty sezon i stał się ikoną klubu. Zwykle był pan podstawowym piłkarzem…

I chciałbym wrócić do jedenastki! Liczę, że uda mi się jeszcze osiągnąć coś dużego z tym zespołem. Pochodzę z Kołobrzegu skąd najbliżej do dużego klubu było do Szczecina. Brat jeździł na mecze Pogoni, a wujek w niej grał. Kiedy byłem w Żakach Kołobrzeg, graliśmy spotkania w Szczecinie. Każdy mówił, że marzy, by być w Pogoni. I choć moja droga do tego klubu była okrężna i wiodła przez Bielsko-Białą czy Warszawę, to w końcu te marzenia zrealizowałem. Widzę jak rozwija się klub, a także zespół i wierzę, że Pogoń będzie walczyła o najwyższe cele. Nie wiem, czy ze mną, czy już beze mnie. Ja na pewno zamierzam grać jak najdłużej. Za pięć lat też, choć nie wiem czy to będzie jeszcze praca, czy już tylko zabawa. Nie wyobrażam sobie życia bez piłki.

Rozmawiał Mateusz Ciecierski

,,Lewy” Kolejny sezon wykręca ,,czterdziestkę” !!

43, 43, 41, 40… i 40 – tyle goli strzelał Robert Lewandowski w ostatnich pięciu sezonach dla Bayernu Monachium. W pierwszą niedzielę po powrocie Bundesligi dobił do tej granicy dzięki skutecznemu wykonaniu rzutu karnego w meczu z Unionem Berlin. Lider tabeli wygrał swoje spotkanie 2:0 i utrzymał przewagę nad Borussią Dortmund.

Jednak zanim nadszedł moment uderzenia z jedenastu metrów, Bayern męczył się z beniaminkiem. W grze mistrzów Niemiec widoczny był brak stuprocentowej swobody, co zdaje się normalne po tak długiej przerwie od rozgrywania meczów. Kilka akcji mogło się podobać, lecz zwykle brakowało tego ostatniego podania lub właściwej decyzji w decydującym momencie. A gdy już Thomas Mueller trafił do siatki w 17. minucie, to po rzucie rożnym, a i tak był na pozycji spalonej.

Wiele o grze Bayernu mówiło wykorzystanie swoich napastników, Muellera i Lewandowskiego. Każdy z nich musiał schodzić do boków, bliżej pomocników i dalej od pola karnego oraz skutecznie broniącej linii obrony Unionu. Świadczyła o tym sytuacja o przyznaniu rzutu karnego w 38. minucie: Lewandowski był wgrywającym piłkę w szesnastkę, zamiast na nią czekać. Neven Subotić popełnił błąd przy przyjęciu i w drugim kontakcie sfaulował Leona Goretzkę.

Lewandowski stanął naprzeciw Rafała Gikiewicza i w nabiegu do piłki wykonywał kolejne zmyłki: odskakując, zwalniając, a na koniec jeszcze doskakując, cały czas ze wzrokiem wbitym w golkipera Unionu. Gikiewicz długo się nie ruszał, ale w końcu jeden krok zrobił i choć Lewandowski piłkę posłał niedaleko bramkarza, to był on bez szans. Bayern wreszcie zdobył gola.

Po pierwszej połowie polski napastnik miał najmniej kontaktów z piłką spośród swojej drużyny, po przerwie się to nie poprawiło, ale Bayern grał lepiej, w pełni dominując posiadanie, oddalając Union od własnej bramki. Znów jednak brakowało konkretów, potwierdzenia zwycięstwa i przewagi. Dopiero dziesięć minut przed końcem po rzucie rożnym Benjamin Pavard dołożył drugie trafienie.

Union nie był w stanie na to odpowiedzieć i pewne zwycięstwo Bayernu pozwoliło liderowi utrzymać czteropunktową przewagę nad Borussią Dortmund. Również cztery „oczka” różnicy ma Lewandowski w klasyfikacji strzelców nad Timo Wernerem z Lipska, a więc powrót do grania był dla obrońców tytułu udany, choć nie spektakularny.

Selekcjoner Jerzy Brzęczek z nowym kontraktem !!

Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że kontrakt z selekcjonerem reprezentacji Polski Jerzym Brzęczkiem został przedłużony do 31 grudnia 2021 roku. W przypadku awansu drużyny narodowej do mistrzostw świata w Katarze w 2022, umowa ulegnie automatycznemu przedłużeniu na dalszy określony czas, tj. do 31 grudnia 2022 roku.

– Postanowiliśmy przedłużyć kontrakt z Jerzym Brzęczkiem do końca 2021 roku. Mamy pełne zaufanie do selekcjonera i prowadzonej przez niego reprezentacji. W umowie jest jedna istotna klauzula, która w sierpniu 2021 roku daje PZPN możliwość rozwiązania kontraktu. W tym okresie zakończy się moja kadencja na stanowisku prezesa PZPN i chciałbym, aby nowe władze federacji miały możliwość podjęcia autonomicznej decyzji odnośnie dalszej pracy selekcjonera – powiedział prezes PZPN Zbigniew Boniek.

– Chciałem podziękować prezesowi Zbigniewowi Bońkowi i PZPN za zaufanie. Od początku jako selekcjoner czułem pełne wsparcie ze strony prezesa i władz związku. Dziś skupiamy się na dalszej pracy i z niecierpliwością czekamy na powrót reprezentacyjnej piłki – powiedział selekcjoner Jerzy Brzęczek.

Witaj, świecie!

Witaj na mojej stronie opartej na WordPress-ie.

Skoro widzisz ten tekst, to oznacza to, że moja strona nie jest jeszcze w pełni gotowa – do tej pory została przeprowadzona szybka instalacja WordPress-a, za pomocą automatycznego instalatora w darmowym hostingu PRV.PL.

Instalator skryptów umożliwia zamieszczenie na naszej stronie takich skryptów jak WordPress, Joomla czy forum phpBB. Nie musimy się martwić o ustawienia, uprawnienia oraz dane dostępowe do bazy MySQL – wszystko przebiega automatycznie, wystarczy pojedyncze kliknięcie i po kilku sekundach na naszej stronie pojawia się gotowy skrypt, a my otrzymujemy dane dostępowe do panelu administratora i od razu możemy przystąpić do publikacji naszej strony, bez zagłębiania się w szczegóły techniczne. Zobacz jak to wygląda »